Ahh...
Halloween oraz pierwszy listopada! Wspominam te daty zawsze z ogromną
nostalgią. Zwłaszcza wracając do czasów kiedy byłem w
gimnazjum/liceum. Wiązało się to standardowo z wolnym czasem.
Idealny układ to Święto Zmarłych w piątek, a potem dodatkowe dwa
wolne dni z racji weekendu. Co dziecko takie jak ja mogło robić
innego niż grać? W sumie czytać książki, ale wolałem grać. Nie
żebym nie jechał na groby rodziny itd, ale po prostu nie mam ich,
aż tak wielu na cmentarzu. Jeszcze...
Postanowiłem
razem z moim przyjacielem Michałem, że uraczymy was naszymi typami,
wyborami na Halloween. Coś co warto ograć nawet w grupie, jeżeli
organizujecie coś to każdy skupiony na pewno podskoczy oraz
wspomnieć parę najlepszych gier, które zawsze gościły u nas w
tym okresie. Nawet jeżeli to tylko trzy dni :)
Osobiście
moim ulubionym tytułem na Halloween była Castlevania: Aria of
Sorrow na GBA. Nie posiadałem jej nigdy w oryginale, ale nie
przeszkadzało mi to przejść ją już tyle razy na emulatorze, że
po prostu nie ciągnie mnie już tak mocno no tej pozycji, jednak
wszelkie wspomnienia związane z nią są niesamowite! Najlepsza gra
na GBA moim zdaniem. Lepsza nawet niż jakakolwiek część Pokemonów
ever. Liczę, że kiedyś stworzę kolekcję gier z serii
Castlevania. Są one niestety ciężko dostępne, ponieważ
popularne, no i drogie...
Często
wracałem do Resident Evil 3 na PC. Po prostu jakoś tak podobały mi
się zombiaki i ten vibe przygody plus przedzierania się przez hordy
zła. Nie było to nigdy granie od początku do końca jak wielu
fanatyków lubi robić. Instalowałem ja na te trzy dni i
przeplatałem często z innymi tego typu produkcjami. Czasem słońce,
czasem deszcz – nie można wiecznie babrać się w błocie, więc
chętnie robiłem skok w bok na wyspy archipelagu "Far Cry"
czy biłem kolejnych przeciwników w "Guilty Gear XX" na
PC.
Z
polecanych serii na Halloween to zawsze stoją takie produkcje jak
Resident Evil, Silent Hill, Forbidden Siren. To są moim zdaniem po
prostu musowe gry, które każdy fan strachu musi ograć. A zwłaszcza
w taki dzień jak Halloween. Więcej jednak uważam, że powie na ten
temat mój kolega Michał. Oddaję Ci głos :)
Dziękuję!
Mój
przyjaciel wspomniał w swojej części o grze, dzięki której
zakochałem się w horrorach (zarówno w grach, jak i w filmach). Był
to oczywiście pierwszy Silent Hill. Ta gra na zawsze zmieniła
pojęcie strachu. "Ciche Wzgórze" najczęściej pod tym
względem, jest porównywane z Resident Evil. Team Silent (tak
nazywany był oddział Konami, który był odpowiedzialny za pierwsze
cztery część serii) postawiło na rodzimą, japońską "szkołę
straszenia" i wprowadziło do gry ciężki klimat, który nie
potrzebował wyskakujących znienacka potworów (jak to często miało
miejsce w RE, a także w nowoczesnych grach i filmach o tematyce
horroru).
Niepokojąca była sama myśl o znalezieniu się w
kompletnie opustoszałym miasteczku turystycznym, powleczonym gęstą,
nieprzeniknioną mgłą/ciemnością. W Silent Hill protagonistą był
Harry Mason, który wraz z Cheryl, swoją córką, wybrał się na
wakacje. Niestety, wydarzył się wypadek, kiedy to staroświecko
ubrana dziewczyna wkroczyła niespodziewanie na jezdnię. Przez to,
samochód stoczył się po zboczu na skraj miasteczka Silent Hill.
Kiedy Harry, ocknąwszy się, zauważył puste siedzenie pasażera,
gdzie siedziała Cheryl, postanawia ją odnaleźć za wszelką cenę,
wbrew koszmarowi, który go czeka.
Powiem tylko, że fabuła jest tak
skomplikowana i wielowątkowa, że mimo uważnego przejścia gry
kilka razy i czytania niezliczonej ilości teorii na temat fabuły na
stronach i forach o serii SH, do dziś wiele elementów fabuły jest
dla mnie zagadką. Gdybym miał to wszystko po kolei opisać, to
chyba musiałbym książkę wydać :) Silent Hill jest jak dobra
książka. Gorąco polecam, nie powinniście się zawieść!
Kolejną
grą, którą miło wspominam, a która nadaje się do grania w
Halloweenowy wieczór, jest "Call of Cthulhu: Dark Corners of
the Earth" (polski tytuł: "Zew Cthulhu: Mroczne Zakątki
Świata"). Gra opowiada o detektywie Jacku Waltersie, który
dostaje zlecenie polegające na znalezieniu zaginionego chłopaka,
który pracował w sklepie wielobranżowym w rybackiej osadzie
Innsmouth.
Detektyw Walters w niedługim czasie odkrywa, że ta
sprawa to coś więcej niż zwykłe zaginięcie. Wpada na trop
fanatycznego kultu działającego w miasteczku, który za Bogów
uważa starożytne istoty przybyłe z morza. Gra jest inspirowana
mitologią Howarda Phillipsa Lovecrafta jego opowiadaniami (nazwa
maisteczka w grze została zapożyczona z opowiadania Lovecrata pt.
"Widmo nad Innsmouth"), a także jest mieszanką różnych
gatunków: przygodówki, strzelanki, horroru, gry akcji, a nawet
skradanki.
Gra wyszła w roku 2005 spod szydła Bethesdy. Jednym z
elementów, o którym warto wspomnieć, jest zapożyczony z Eternal
Darkness, wskaźnik zdrowia psychicznego. Jeśli nasz bohater będzie
narażony na doświadczanie dziwnych bądź przerażających
sytuacji, jego stan psychiczny będzie się pogarszał i mogą
wystąpić halucynacje, a ekstremalne sytuację (np. kiedy Jack
osiągnie swój "punkt załamania nerwowego") mogą
doprowadzić do samobójstwa głównego bohatera na miejscu (np. przy
użyciu właśnie trzymanego rewolweru).
Bardzo sugestywna jest
informacja o tym elemencie na początku gry (cytuję z pamięci):
"UWAGA! Gra potrafi w niezwykły sposób manipulować obrazem i
dźwiękiem. Jeśli doświadczysz czegoś takiego, nie musi to
oznaczać problemów z monitorem, komputerem lub Twoją psychiką...".
Ciekawe, prawda? Grę naprawdę bardzo polecam, szczególnie fanom
twórczości Lovecrafta i tym, którzy oczekują od gry porządnego
wyzwania (nie można o niej powiedzieć, że jest łatwa, o nie).
Porządny kawałek fabuły ubrany w przerażającą otoczkę. Już
chyba wiem, w co zagram w tym roku
Cóż mogę
powiedzieć? Każdy z nas ma inne ujęcie co do grozy dawkowanej w
Halloween. Ja mogę ze swojej strony życzyć wam tylko świetnej
zabawy :) Na mnie powoli czekąją trzy dobre filmy, parę zimnych
piwek, krążki cebulowe oraz frytki z dodatkiem ostrego sosu lub
BBQ.
Życzę
przeeeerażającej zabawy!