Hej
ludziska :)
Tak
jak mówiłem, tak zrobiłem. Dzisiaj odpalam nową serię tekstów.
Uznałem, że poniedziałek to najlepszy moment, aby wrzucić takiego
posta. Dawka dobrego tekstu z fajnym tematem na początek tygodnia!
Seria
tych artykułów ma opisywać moje wspomnienia z daną serią gier,
którą lubię, podziwiam lub nienawidzę z prostego powodu. Chcę
się z wami tym podzielić, aby znaleźć wspólny język :)
Mortal
Kombat! Czy jest kto kto nie
słyszał o tej bijatyce? Nikt. To pozycja tak popularna
głównie przez swoją brutalność, że od początku istnienia była
swoistym rarytasem wśród gier arcade. Digitalizowani aktorzy, krew,
flaki i kultowe „get over here”. Miód wylewa się z ekranu.
Ja
swoją przygodę z serią MK rozpocząłem dopiero przy MK2, kiedy
odkryłem dobrodziejstwa internetu jeszcze wydzwanianego modemem
56kb/s. Znalazłem jakąś polską stronę o Mortal Kombat, gdzie
zamieszczony był plik do ściągnięcia zawierający MK2 na PC. Nie
za bardzo podeszła mi ta produkcja, ponieważ nie byłem zbyt
wielkim znawcą tego gatunku, nie potrafiłem wykonywać ciosów, ale
też ich nie znałem. Było to jednak ciekawe doświadczenie,
ponieważ mój dziecięcy umysł w jakiś sposób połączył fakt,
że oglądałem film Mortal Kombat i postacie były bardzo, ale to
bardzo podobne.
Od
tamtej pory byłem zachwycony. Szukałem informacji o poprzednich
wersjach jak i o nowszych. Chwytałem się każdej opcji typu MK na
Game Boy Advance, ponieważ nie posiadałem ani PSX, żeby zagrać w
MK Trilogy, ani PS2 dla MK Deadly Alliance (to był hit, ale o tym
potem).
Minęło
trochę czasu, a ja wyjeżdżając na wakacje do dziadków od czasu
do czasu miałem opcję poszwędać się po mieście. Znalazłem dwie
rzeczy, które zmieniły mój pogląd na gry. Jedna to prawdziwy
salon arcade, gdzie może nie było milion automatów jak ma to
miejsce w Japonii czy USA, ale było parę, a w śród nich Mortal
Kombat. Kolejnym miejscem był salon gier konsolowych. To miejsce na
długie lata stało się moim azylem, ucieczką przed światem. 3-4
zł za godzinę sprawiało, że czułem się idealnie. Spędzałem
tam czasem po 2-3h dziennie zależnie od funduszy, a będąc małym
potrafiłem nieźle kombinować :)
Dla
przykładu, pobliski targ posiadał takie badziewne palety do
sprzedaży, które można było podnieść. Codziennie po zamknięciu
wpadałem tam z kumplem i podnosiliśmy je. Raz wpadnie dyszka lub
dwie, a raz jakieś badziewne okulary czy kawałek metki. Istna
loteria, ale na granie było jak znalazł :)
Wracając
do MK. Właśnie te dwa miejsca, a głównie to drugie (gry
konsolowe) rozpaliły tą rządzę, która płonie do dziś, czyli
zbieranie gier na PS2. MK Deadly Alliance został zapowiedziany, a
trailery opływały lukrem. Boskość na konsole Sony, jednak ja jej
nie miałem... Wchodzę, a tam na półce stoi świeżutka kopia
MK:DA. Jaka była moja radość, kiedy mogłem to ograć. Słodki
Jezu. Niestety, po powrocie do domu od dziadków musiałem zadowolić
się tą samą grą, ale jedynie na Game Boy Advance. Życie...
Lata
mijały, kolejne gry MK wychodziły, a ja nie posiadałem konsoli
PS2. Kupiłem ją dopiero jak mogłem pójść do pracy dorywczej na
wakacjach, ale to już czasy kiedy zaczęła ona teoretycznie
odchodzić do lamusa, gdy wyszło PS3...
Czasy
się trochę pozmieniały, kolejne części, wersje verus, a ja
zatraciłem ten fun, ponieważ podobało mi się granie w pierwsze
trzy części. Nawet teraz podchodzę z rezerwą, gdyż już nie
„pociskam” tak dobrze, a druga sprawa, że nie mam z kim grać :(
Planuję
w przyszłości zbudować właśny automat arcade MAME, aby cieszyć
się tymi doświadczeniami w domu. A dokładniej replikę automatu UMK3,
którego model posiadam w programie Sketchup. Podobno to dokładny
1:1 pomiar, więc jestem z tego super zadowolony :)
Jak
to wyjdzie? Zobaczymy! W międzyczasie dajcie znać co wam się
podobało w serii Mortal Kombat? Czym ona was zaskoczyła? I jak
zawsze trzymajcie się ciepło. Do następnego razu. Hej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz